jesień'05
str. 1



fabuła  strona główna


Historyjka o sensie życia


     W meksykańskiej nadmorskiej wiosce stał przy redzie pewien bankier inwestycyjny i obserwował, jak przybijała właśnie mała rybacka łódź. W łodzi znajdowało się kilka wielkich tuńczyków.

     Bankier pogratulował rybakowi wspaniałego połowu i zapytał, ile zabrało mu to czasu. Meksykanin odpowiedział: „Tylko kilka godzin. Niewiele.“

     Bankier zapytał na to, dlaczego więc nie zostaje dłużej na morzu, by połów był większy. Meksykanin odparł, że te ryby wystarczą dla niego i jego rodziny na kilka najbliższych dni.

     Następnie bankier spytał: „No ale co robi pan z resztą dnia?“ Rybak odparł: „Rano wysypiam się, idę trochę na ryby; bawię się z dziećmi, po obiedzie moja żona i ja robimy sjestę, potem idę spacerkiem do wioski, tam wypijam szklaneczkę wina i gram z przyjaciółmi na gitarze. Jak pan widzi mam dobrze wypełnione życie.“

     Bankier pokręcił głową i wyjaśnił: „Jestem absolwentem Harvardu i mógłbym panu nieco pomóc. Powinien pan więcej czasu spędzać na połowach i za to co pan zarobi kupić większą łódź. Za dochód, jaki przyniesie, będzie pan mógł kupić więcej łodzi, aż będzie pan wreszcie posiadał całą flotę. Zamiast sprzedawać złowione ryby handlarzowi, mógłby pan je sprzedawać od razu do fabryki, a kiedyś nawet otworzyć własną fabrykę. Osobiście kontrolowałby pan produkcję, moce przerobowe i rozprowadzanie. Wtedy mógłby pan opuścić tę małą rybacką wioskę i wyjechać do Mexico City albo Los Angeles, a może nawet do Nowego Jorku, skąd kierowałby pan swym prężnym przedsiębiorstwem.“

     Meksykanin zapytał: „A ile to zabierze czasu?“ Bankier odpowiedział: „Piętnaście do dwudziestu lat.“ Meksykanin spytał: „I co potem?“ Bankier zaśmiał się i rzekł: „Potem przyjdzie to najlepsze. Gdy czas by do tego dojrzał, mógłby pan pójść ze swym przedsiębiorstwem na giełdę; sprzedałby pan swoje udziały i stał się bardzo bogaty. Zarabiałby pan miliony.“ „Miliony?“ spytał Meksykanin, „I co dalej?“

     Bankier odrzekł: „Wtedy mógłby pan przestać pracować. Mógłby pan przeprowadzić się do jakiejś małej rybackiej wioski, rankiem się wysypiać, pójść potem trochę na ryby, bawić się z dziećmi, robić z żoną sjestę, spacerować po wiosce, wieczorem wypijać szklaneczkę wina i grywać z przyjaciółmi na gitarze.“

JESIEŃ 2005


fabuła  strona główna

wędrowiec © dziennikarze wędrowni