|
Tekst
zuzanna morawiecka
Otworzyłam mejla i nagle zrobiło się
ciemno i spadłam pod powierzchnię ziemi.
Chłodno, tak jak poprzedniego wieczoru
w parku, wiosna zaczęła się na dobre, dzieciaki latały bez kurtek, a mi dwa
palce zbielały z zimna.
Pod ziemią siedziałam w kucki kilka dni.
Nie byłam głodna, nie miałam myśli.
Miałam sny.
Zmniejszyłam się trochę i zmieniłam kolor.
Potem powoli zaczęłam w tej dziurze
przesuwać się do przodu.
Krecim kopcem wyjrzałam na powierzchnię
i zobaczyłam że jestem na uczelni, ciągle po szyję w ziemi, i że świat jest
zielony, i że jest tęcza, i że tak przepięknej wiosny jeszcze nie widziałam.
Od tych kolorów zrobiło się ciemno i
znowu byłam w dziurze. Pod ziemią jest bardzo dużo pracy – każdą myśl trzeba
dokładnie oczyścić i starannie ułożyć w bezpiecznym miejscu. Każdy sen, a także
każdy sen-a-może-nie-sen, musi zostać spełniony. Każde uszkodzone włókno czasu
musi być w ciemności zaszyte. Każdą informację trzeba przekodować.
Na świat wyglądam kolejnymi krecimi
kopcami, przenoszę wiadomości na matrycę znaków.
Wykopię się w cerkwi, po panichidzie
zostanie tylko garstka ziemi, którą rozsypię w słońce, w tęczę i w nadchodzące
lato.
patrz także: Gdzie Cię nie ma
|